Zagranica może wrócić na warszwaski parkiet

Trudno oczekiwać, by zagraniczne instytucje finansowe doważyły znacząco w przyszłym roku w swoich portfelach wschodzące rynki Europy Środkowowschodniej traktowane jako całość.

Trudno oczekiwać, by zagraniczne instytucje finansowe doważyły znacząco w przyszłym roku 
w swoich portfelach wschodzące rynki Europy Środkowowschodniej traktowane jako całość.

Niemniej w ramach tego obszaru prawdopodobna jest realokacja środków na korzyść Polski

kosztem Rosji, Czech i Węgier. Będzie to oznaczać powolny powrót zagranicy na GPW,

co powinno poprawić koniunkturę na rynku akcji.

Podczas ostatnich dynamicznych zwyżek w Warszawie zagraniczne instytucje finansowe wyraźnie wstrzymywały się z zakupami, a ton nadawały rodzime fundusze emerytalne. Świadczy o tym choćby zupełny brak komunikatów o zmianach stanu posiadania GDR-ów przez banki depozytowe.

Dla Rogera Monsona, głównego stratega w londyńskim CA IB, zwiększaniu aktywności ze strony zachodnich instytucji na polskiej giełdzie będą sprzyjały postępy w procesie integracji z Unią Europejską. Podobne zachowania obserwowano bowiem, gdy zbliżał się termin akcesu do UE takich państw, jak Grecja czy Portugalia.

Reklama

- Spodziewamy się, że w przyszłym roku PKB Polski wzrośnie o 2,5%, podczas gdy do końca bieżącego roku wskaźnik ten zyska 1,4%. Ożywienia gospodarczego można spodziewać się także w pozostałych krajach regionu, ale relatywnie największą poprawę odnotuje właśnie Polska, która startuje obecnie w tym gronie z najniższego poziomu. Z naszych rozmów z przedstawicielami polskich funduszy emerytalnych wynika, że największy problem stanowi obecnie niski poziom optymizmu konsumenckiego oraz bezrobocie. Pozytywnie oceniamy jednak kolejne cięcia stóp procentowych i zakładamy, że także w przyszłym roku spadną one o 250-300 pkt. bazowych. Nie najgorzej wyglądają również założenia budżetowe nowego rządu. W przyszłym roku można zatem spodziewać się efektów tych działań - powiedział Parkietowi Roger Monson.

Flawiusz Pawluk z polskiego oddziału CA IB dodał, że to właśnie oczekiwania relatywnie większej poprawy koniunktury w Polsce mogą skłonić zarządzających portfelem akcji spółek z naszego regionu do doważenia ich polskimi blue chipami.

- Polska startuje z głębokiego dołka. Rating naszego biura w ostatnich trzech miesiącach brzmiał dla Polski niedoważać (underweight), a w skali ostatnich 12 miesięcy był neutralny. W tym samym czasie Rosja i Węgry miały rating przeważyć (overweight). Myślę jednak, że zachodni inwestorzy mogą pod koniec roku zrealizować większą część zysków z inwestycji w rosyjskie firmy energetyczne i naftowe, a w przyszłym roku sytuacja będzie się zmieniała na korzyść Polski. Wydaje się bowiem, że potencjał wzrostu jest tutaj relatywnie większy. W skali nominalnej nasze biuro zakłada jednak, że wzrost PKB w Czechach i na Węgrzech będzie nadal większy i wyniesie odpowiednio 4,3% i 4% - stwierdził F. Pawluk.

Tom Chadwick z londyńskiego oddziału Merrill Lynch uważa, że decyzje o większym zaangażowaniu środków na rynkach wschodzących powinny poprzedzić pierwsze symptomy poprawy sytuacji gospodarczej w USA, a jeżeli chodzi o państwa Europy Środkowowschodniej - przede wszystkim w Niemczech.

- Myślę jednak, że przyszły rok będzie pod tym względem dla tych krajów lepszy niż 2001 - powiedział Parkietowi Tom Chadwick.

Według Benity Mikołajewicz z londyńskiego ING Barings, nie kształtuje się na razie żaden wyraźniejszy trend, wskazujący, że zagraniczne instytucje skierują na warszawski parkiet w przyszłym roku większy strumień pieniędzy.

- Podejścia do tego tematu na razie bardzo się różnią i przyszłoroczne perspektywy rozwoju polskiej gospodarki są postrzegane przez różne biura mniej lub bardziej optymistycznie. Klienci zauważają jednak powoli rolę, jaką w Warszawie odgrywają już fundusze emerytalne, pojawiają się opinie, że przy ich wsparciu można będzie skuteczniej "zarządzać" inwestycjami w kluczowe polskie spółki - twierdzi Benita Mikołajewicz.

Niska atrakcyjność inwestowania z punktu widzenia zagranicznych instytucji ocenia natomiast Sebastian Buczek, doradca inwestycyjny ING BSK IM. Jego zdaniem, wyniki polskich spółek są i będą słabe, a kolejne obciążenia podatkowe i spodziewany wzrost cen nośników energii (w związku z akcyzą na prąd) nie rokują dobrze ewentualnej poprawie tej sytuacji. Mając to na uwadze zainteresowaniem mogą cieszyć się jedynie polskie krótkoterminowe papiery dłużne, udział zagranicy na rynku akcji nadal będzie znikomy.

- Obniżki stóp procentowych w USA i zachodniej Europie spowodują pewną alokację kapitału z tych rynków na rynki wschodzące. Obawiam się jednak, że atrakcyjniejszym celem tych przepływów są w naszym regionie ciągle Czechy, Węgry czy Słowenia. Przy tej samej klasie ryzyka co u nas, można tam liczyć na większe efekty. Co więcej, wydaje się, że na polskim rynku nie ma też specjalnie dla nich miejsca. Powoli zaczynają się już na nim "dusić" fundusze emerytalne. Dlatego możliwy jest w bliskiej perspektywie scenariusz kolejnej bańki spekulacyjnej wywołanej przez te instytucje i zupełnie oderwanej od fundamentów. Free-float kluczowych spółek staje się bowiem dramatycznie niski - uważa Sebastian Buczek.

Według tego scenariusza, załamanie w Warszawie nastąpiłoby wraz z umożliwieniem polskim funduszom emerytalnym inwestowania za granicą. Nie byłoby bowiem wówczas siły, która mogłaby zrekompensować tak znaczny odpływ kapitału.

Parkiet
Dowiedz się więcej na temat: instytucje | fundusze | Warszawa | Instytucje finansowe | zagranica
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »