Zwiastun dobrej nadziei nie jest dla wszystkich

Zwiastun dobrej nadziei - projekt rozwoju i stabilizacji naszego kraju - trafił wczoraj wczoraj w uroczystej atmosferze do Sejmu. Mowa o projekcie budżetu na 2003 r. Przytoczone powyżej epitety to oczywiście nie nasza opinia, lecz słowa premiera Leszka Millera.

Zwiastun dobrej nadziei - projekt rozwoju i stabilizacji naszego kraju - trafił wczoraj wczoraj w uroczystej atmosferze do Sejmu. Mowa o projekcie budżetu na 2003 r. Przytoczone powyżej epitety to oczywiście nie nasza opinia, lecz słowa premiera Leszka Millera.

Nasza opinia odnośnie ustawy budżetowej oraz wcześniejszych pomysłów resortu finansów - m.in. abolicji podatkowej i oddłużenia firm - nie zmieniła się. Wynika ona nie tylko z analizy propozycji Grzegorza Kołodki, ale także z opinii środowiska ludzi biznesu. Ale żeby nie być gołosłownym, dziś rozpoczynamy publikację opinii ludzi biznesu i organizacji zrzeszających przedsiębiorców na temat efektów prac resortu finansów. Przy okazji chcemy pomóc rządowi w realizacji ustawowych przepisów dotyczących konsultacji społecznych projektu przyszłorocznego budżetu - w związku z pośpiechem organizacje pracodawców nie miały czasu na poważne przeanalizowanie ustawy, a rząd - na wzięcie uwag przedsiębiorców pod rozwagę. Może więc chociaż posłowie zlitują się, przeczytają w "Pulsie Biznesu" i przemyślą. Choć także w Sejmie zanosi się na prawdziwy budżetowy wyścig.

Reklama

Przekazany wczoraj do Sejmu projekt budżetu na 2003 r. nie różni się niczym od projektu, który tzw. partnerzy społeczni dostali do konsultacji. W związku z tym podtrzymujemy nasze główne zarzuty, stawiane "budżetowi stabilizacji i rozwoju" przez ludzi biznesu:

- złamanie tzw. zasady Belki, ograniczającej wzrost wydatków, skutkować będzie wzrostem fiskalizmu w momencie, gdy polska gospodarka potrzebuje działań odwrotnych

- przyjęcie zbyt optymistycznych założeń dotyczących wzrostu gospodarczego czy ściągalności podatków służy tylko zmniejszeniu "na papierze" przyszłorocznego deficytu, co nie zmienia faktu, że państwo jest poważnie zadłużone, a perspektywy w tym zakresie są co najmniej złe

- podwyższenie w ostatniej chwili stawki podatku od osób prawnych w 2003 r. z 24 proc. do 27 proc. stawia pod znakiem zapytania wiarygodność inwestycyjną Polski, zmniejsza także tak potrzebne gospodarce możliwości akumulacyjne firm

- abolicja podatkowa i projekt oddłużenia firm mają sens, jeśli ich efektem będzie zmniejszanie szarej strefy i restrukturyzacja dłużników. Z kolei jednorazowe dochody z tytułu tych projektów powinny być przeznaczone na łatanie dziury budżetowej. W innym wypadku negatywny wpływ psychologiczny tych propozycji na uczciwych podatników trudno przecenić, zaś jednorazowe dochody w kolejnych latach trzeba będzie zastąpić innymi, jeśli pieniądze wydane zostaną np. na wzrost płac w tzw. budżetówce.

Jest oczywiście nadzieja, że posłowie poprawią budżet. Historia uczy jednak, że zazwyczaj jest odwrotnie - to w Sejmie dochodzi do zwiększania wydatków i kreowania dochodów. A że tempo prac nad projektem ma być ekspresowe, trudno oczekiwać fundamentalnych zmian. Przedstawiciele rządzącej koalicji chwalą się, że może to być pierwszy od wielu lat budżet uchwalony w terminie (choć rząd już zawalił terminy, m.in. związane z konsultacjami). Ale co to za różnica?

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: zwiastun | zwiastuny | projekt budżetu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »