Kiedy Polska wejdzie do strefy euro?

Bielecki: Kryteria wejścia do strefy euro możemy spełnić już w roku 2014

- Jeśli rok 2013 przejdziemy jako tako, być może w 2014 będziemy spełniać kryteria przyjęcia wspólnej waluty. Teraz deklaracjami takimi, jak piątkowe zapowiedzi premiera, wysyłamy ważny sygnał do naszych europejskich partnerów - sygnał, że Polska stawia na Europę, że chce tę Europę budować - mówi gość Kontrwywiadu RMF FM Jan Krzysztof Bielecki. - Mamy do czynienia z sytuacją kuriozalną. Wchodzimy w nowy układ polityczny, a wejście do strefy euro wciąż regulują stare kryteria. Powinny być określone nowe warunki wchodzenia do strefy euro. Archaiczną konstrukcją jest np. wąż walutowy - dodaje.

Konrad Piasecki: Mamy europrzyspieszenie i eurowzmożenie, czy tylko jego pozory?

Jan Krzysztof Bielecki, szef Rady Gospodarczej przy premierze: - Mamy konsekwentne mówienie premiera o tym, że potrzebna jest silna, wspólna Europa. Jednym z warunków dobrej, działającej Europy w przyszłości jest na pewno silna waluta.

No tak, tylko, że w tym konsekwentnym mówieniu obserwujemy to, że premier mówi "musimy", "powinniśmy zostać", zaczynają padać daty 2016-2017. Wygląda na to, jakby coś się zaczynało dziać.

- Dat nie używa, natomiast, faktycznie mamy kuriozalną sytuację - stare kryteria wymyślone 20 lat temu, które były na przykład przez takich Greków na 12 lat przez tylko dwa lata przestrzegane, no i wchodzimy w nową Unię, w zupełnie nowe warunki instytucjonalne, w nowy układ polityczny i prawdopodobnie wtedy powinny też być określone nowe warunki wchodzenia do euro.

Reklama

Gdy premier mówił w końcówce ubiegłego tygodnia: "Polska musi i powinna zostać członkiem strefy euro", to była deklaracja poczynienia konkretnych, realnych kroków, czy tylko deklaracja mglistych intencji?

- My cały czas robimy konsekwentne kroki...

Musimy spełniać kryteria. A czy za tym, gdy zaczniemy spełniać kryteria, to natychmiast wejdziemy do tak zwanego węża, czyli tego przedsionka euro?

- To jest jeden krok, czy tam jeden most za daleko w tej chwili, żeby tak powiedzieć. Wąż jest w ogóle dosyć archaiczną dla mnie konstrukcją w tym nowym układzie politycznym i instytucjonalnym, który się wyłania. Jeżeli 2013 rok przejdziemy jako tako, no to wtedy być może w 2014 r. byśmy spełniali te stare kryteria.

Wtedy spełniając kryteria wchodzimy do węża?

- Wtedy trzeba by było to poddać dyskusji parlamentarnej, ponieważ konstytucyjnie nie możemy tego uchwalić.

Czy te deklaracje premiera to element rozgrywek w negocjacjach budżetowych?

- Uważam, że to jest jego konsekwentne mówienie o tym, że on stawia na Europę, że dla Polski również silna, zintegrowana Europa to lepsze rozwiązanie. Wysyła też ważny sygnał do swoich partnerów. Proszę jednak zwrócić uwagę, że również brytyjski premier mówi to samo. On też podkreśla swoje zasługi dla budowania Europy, mówi: "poszerzenie wspólne, rynek, polityka bezpieczeństwa to jest nasz brytyjski wkład i my chcemy tę Europę dalej budować".

Dzisiaj to wygląda tak, jakby premier mówił "dajcie nam więcej w budżecie, a my złożymy eurodeklaracje, których przecież od nas oczekujecie, wymagacie i macie na nie nadzieję".

- Więcej w budżecie na pewno będziemy mieć, bo to wynika z modelu kalkulacji. W przeciwieństwie do niektórych krajów Europy Wschodniej, które będą mieć mniej w budżecie...

Ale jest tak, że Europa oczekuje od nas i żąda tych eurodeklaracji?

- Premier to powiedział przed objęciem przez Polskę, prezydencji, w swoim słynnym wystąpieniu i jest konsekwentny.

Prezydencki doradca Roman Kuźniar mówi: "Z naszych analiz wynika, że możemy przyjąć euro 1 stycznia 2016 roku".

- Patrzę na to z lekkim przymrużeniem oka, ponieważ żyjemy w trudnym okresie, gdzie bezpieczeństwo Polski, bezpieczeństwo naszych finansów, bezpieczeństwo obywateli to kwestie najważniejsze i jak pozwoli sytuacja, to wtedy, być może, za dwa lata będziemy mieścić się w tych kryteriach.

Bo Mikołaj Dowgielewicz z kolei, niedawny europejski minister, a dzisiaj europejski bankowiec, mówi dzisiaj w gazecie: "Euro w 2017".

- Lepiej podać ładną datę - wtedy wszyscy powiedzą, że Bielecki podał datę - niż mówić o warunkach.

A Bielecki poda jakąś datę?

- Bielecki powie o warunkach i tym, co jest dla mnie najważniejsze. To znaczy: bezpieczeństwo Polski, bezpieczeństwo Polaków, stabilny rozwój gospodarczy. No i jednym z potrzebnych warunków jest wprowadzenie euro.

Problem z euro polega na tym, że Polacy go nie chcą, dzisiaj boją wspólnej waluty.

- Patrzę na to od pozytywnej strony. Przez prawie całe moje dorosłe życie widziałem, jak Polacy traktowali polski pieniądz jako nic niewarty papier...

Teraz się w nim rozkochali...

- Od kilkunastu lat widzą, że jest w miarę mocny, jest jedną z mocniejszych walut - aż "odpukać" by się chciało zrobić. Rozumiem, że Polacy kierują się takim zdroworozsądkowym pojęciem bezpieczeństwa. Widzą, że ta nasza waluta... trochę na nią narzekamy, taka niedobra - ale mimo wszystko widzą, że to nie jest najgorsza, w miarę stabilna.

Jeszcze widzą premiera, który mówi: "Mamy tylko siebie". Ja nie wiem, czy to jest w stanie obudzić euroentuzjazm. Raczej wręcz przeciwnie: eurosceptycyzm. Podoba się panu ta reklamówka?

- Może inaczej ją odbieram. Uważam, że premier chce powiedzieć, iż jeżeli Polska będzie silna i bezpieczna, to na pewno będzie pożądanym partnerem w każdej konfiguracji europejskiej. Proszę zwrócić uwagę, jak Niemcy bardzo w czasie poprzedniego szczytu pracowali nad tym, żeby tych potentatów, trochę stojących z boku - Brytyjczyków, Szwedów - jednak wciągnąć do środka, bo nie chcieliby sami zostać z tymi troszeczkę słabszymi kolegami z Południa.

Takie reklamówki to przygotowywanie gruntu pod bardzo trudne czasy, jakie idą w 2013 roku?

- Nie jestem taki przekonany, że 2013 rok musi być taki...

Nie będzie tak, że nasza wyspa straci zieleń?

- Nie powinna, zielony nam jakoś się spodobał. Mówiąc serio - wydaje mi się, że być może poszukujemy dna, i może to dno odnajdujemy i będziemy w tym stanie być może przez 6, 7, 8 miesięcy, a potem troszeczkę pójdziemy do góry, więc nie musi być tak źle.

Uważa pan, że tak pójdziemy do góry, że na przykład te plany powrócenia do starej stawki VAT w 2014 roku staną się możliwe do zrealizowania?

- Powiem nawet bardziej radykalnie. Na tym etapie dawanie sobie obciąć ręki, że nie będzie potrzeby skorygowania budżetu, byłoby nieodpowiedzialne. Wyszliśmy z okresu nabożnego podchodzenia do budżetu, że jeżeli złotówki zabraknie, to wtedy jest wielka katastrofa. Mamy założenia do określonej sytuacji. Jeżeli ulegnie pogorszeniu, to trzeba będzie odpowiednio reagować.

Sprawdź bieżące notowania walut na stronach Biznes INTERIA.PL

Rząd pozwoli upaść LOT-owi?

- Rada Gospodarcza tym się nie zajmuje. Prawdopodobnie taniej będzie ratować niż doprowadzić do chaotycznej upadłości.

Konrad Piasecki

Słuchaj Faktów RMF.FM

RMF
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »