Jeden PMI to jeszcze nie koniec świata

Sensacja przykuwa uwagę także w obszarze rynków finansowych, więc z tego punktu widzenia załamanie z piątku nie może dziwić. Fatalnie wypadła ocena koniunktury w europejskim przemyśle, gdyż indeks PMI spadł do najniższego poziomu do 6 lat.

Sensacja przykuwa uwagę także w obszarze rynków finansowych, więc z tego punktu widzenia załamanie z piątku nie może dziwić. Fatalnie wypadła ocena koniunktury w europejskim przemyśle, gdyż indeks PMI spadł do najniższego poziomu do 6 lat.

W piątek awersja do ryzyka z wyjątkową siłą uderzyła w rynki finansowe, a inwestorzy uciekali w stronę bezpiecznych aktywów w obawie przed globalną recesją, której rzekomym zwiastunem stały się fatalne dane z niemieckiego przemysłu. Po raz kolejny popularne stały się porównania do wydarzeń historycznych. Po raz kolejny niesłusznie.

Nadzieje (także moje) na pierwsze oznaki ustabilizowania sytuacji i zbudowanie bazy do odbicia ożywienia nie spełniają się. Kolejny raz jako główne problemy wskazano niepewność o czynniki polityczne, głównie wokół brexitu i sporu handlowego USA-Chiny, choć przeciągająca się niepewność zaczyna odbijać się na popycie krajowym. Zatem wciąż problem leży w czynnikach, które z dnia na dzień mogą obrócić się o 180 stopni i pod tym kątem trudno mi zwiastować koniec świata.

Reklama

Podobnie chłodno oceniam zmiany na rynku długu Niemiec i USA, które zebrały sporą uwagę w piątek. Oprocentowanie niemieckich 10-latek spadło poniżej zera pierwszy raz od 2016 r., a w USA rentowność 10-letnia jest poniżej stopy trzymiesięcznej - pierwszy raz do 2007 r. Oba wydarzenia pokazują masową ucieczkę inwestorów w stronę bezpiecznych aktywów (na FX potwierdzało to umocnieni CHF i JPY), ale w przeszłości sytuacja taka (szczególnie w USA) prawie zawsze zapowiadała recesję. Historia lubi się powtarzać, ale w makroekonomii droga od A do B nigdy nie jest prosta i krótka. Obecny stan gospodarki światowej i wszystkie jej towarzyszące warunki są wyjątkowo i trudne do porównania z historią. Środowisko niskich stóp procentowych, które ma trudność z pobudzaniem inflacji pomimo okresów solidnego wzrostu skutkuje tym, że chociażby na rynku długu panują inne warunki.

Zarówno rynek w Eurolandzie, jak i USA jest zdeformowany programami skupu aktywów. Czym innym jest zerowanie rentowności, startując z pułapu 4 proc., a czym innym z 0,2 proc. To tak jakby euforycznie reagować na zwycięstwo polskiej reprezentacji w piłce nożnej nad drużyną narodową Francji, ignorując fakt, że Trójkolorowi wystawili czwarty skład.

Moim zdaniem w piątek mieliśmy przykład typowego przeciążenia, które doprowadziło do mini-resetu. Inwestorzy podekscytowali się gołębim przekazem Fed, który miałby otwierać drogę do rajdu ryzyka, jednak nic z tego nie będzie, jeśli dane nie potwierdzą odbicia gospodarki światowej do dna. Piątkowe rozczarowanie było bolesne, ale jeszcze nie czas, by wieścić całkowite załamanie. Sądzę, że po weekendzie powinniśmy widzieć równoważenie emocji.

Konrad Białas

Dom Maklerski TMS Brokers S.A.

TMS Brokers SA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »