Bruksela proponuje zawarcie porozumienia gazowego

Komisja Europejska liczy na zawarcie tymczasowego kontraktu między rosyjskim Gazpromem a ukraińskim Naftohazem.

Poinformował o tym w Kijowie unijny komisarz do spraw energetyki, wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Guenther Oettinger.

Jego zdaniem, taki kontrakt powinien obowiązywać do czasu rozwiązania sporu między dwoma operatorami w sztokholmskim trybunale arbitrażowym. Ukraińcy powinni kupować w tym czasie określoną ilość gazu za średnią cenę obowiązującą w Europie. Taka propozycja odpowiada stronie ukraińskiej.

Od lipca Ukraina jest pozbawiona dostaw paliwa z Rosji w związku ze sporem z Moskwą o sposób obliczania ceny gazu.

Reklama

Rada Ministrów apeluje do Ukraińców o oszczędzanie paliwa. Minister energetyki i przemysłu węglowego Jurij Prodan podkreśla, że odbiorcy nie powinni zalegać z płatnościami, w przeciwnym razie zostaną odłączeni od dostaw.

Według władz, Ukrainie brakuje 5 miliardów metrów sześciennych paliwa, aby sezon grzewczy przebiegł bez problemów. Na ten okres na razie jest około 32 miliardów metrów sześciennych gazu: w podziemnych zbiornikach jest obecnie 16,5 miliarda metrów sześciennych, import ze Słowacji od października do marca wyniesie niemal 6 miliardów metrów sześciennych, a własne wydobycie w tym samym okresie 10 miliardów metrów sześciennych. "Ciepło nie będzie, ale i nie zamarzniemy" - podsumował premier Arsenij Jaceniuk.

Szef rządu zapewnił też, że Ukraina będzie wypełniać swoje zobowiązania dotyczące tranzytu paliwa. Naftohaz nie wyklucza jednak, że to Rosjanie wstrzymają transport gazu przez terytorium Ukrainy. W piątek w Berlinie odbędą się trójstronne unijno-rosyjskie-ukraińskie rozmowy na temat handlu gazem.

Unia Europejska chce, by strony tymczasowo ustaliły stałą cenę za określona ilość gazu przeznaczonego dla Ukrainy. Umowa miałaby zapobiec zakłóceniom w dostawach w okresie zimowym i według słów komisarza, dotyczyłaby okresu do kwietnia przyszłego roku.

Na pomysł zgodziła się już Ukraina. Jej minister energii Jurij Prodan zastrzegł, że ustalona w umowie cena musi odpowiadać warunkom rynkowym.

Dodał, że Kijów jest gotowy oprzeć się na tej cenie do czasu rozstrzygnięcia sporu z Gazpromem przez sąd arbitrażowy w Sztokholmie. Ukraina skierowała wniosek przeciw Gazpromowi, żądając od niego godziwej ceny za kupowany z Rosji gaz. Teraz wynosi ona dla Ukrainy rekordowe w Europie 500 dolarów za tysiąc metrów sześciennych.

_ _ _ _ _ -

Komisja Europejska jest gotowa rozmawiać też na temat gazociągu South Stream podczas piątkowego spotkania z przedstawicielami Ukrainy i Rosji.

Głównym celem trójstronnych konsultacji, jakie odbędą się w Berlinie, jest rozwiązanie sporu gazowego między Kijowem a Moskwą. Niewykluczone jednak, że kwestia gazociągu południowego także zostanie poruszona. Bruksela ma do niego wiele zastrzeżeń wynikających z unijnych przepisów energetycznych.

Rzeczniczka Komisji ds. energii Marlene Holzner powiedziała, że stanowisko Komisji wobec South Stream pozostaje niezmienne.

- Zawsze mówiliśmy, że jeśli strona rosyjska zwróci się z prośbą o uzyskanie wyłączenia z obecnych przepisów Unii Europejskiej dotyczących energii, możemy o tym rozmawiać. Dotychczas jednak nie uzyskaliśmy żadnej formalnej prośby w tej sprawie - powiedziała Holzner. Jak dodała, nic nie może powstrzymać Rosji przed podjęciem tego tematu podczas rozmów w piątek, jako że odbędą się wtedy także rozmowy dwustronne.

Podkreśliła jednak, że głównym tematem tego trójstronnego spotkania będzie trwający spór gazowy. Według Komisji, dwustronne porozumienia dotyczące projektu South Stream są niezgodne z unijnymi przepisami. Chodzi o zasady, zgodnie z którymi jeden koncern nie może być zarówno producentem gazu, jak i właścicielem gazociągu, dostęp do infrastruktury przesyłowej musi być konkurencyjny, a system taryf ustalany przez niezależnego operatora. W świetle obecnych porozumień Gazprom ma uprzywilejowaną pozycję.

_ _ _ _ _ _ _

Ukraina pogodziła się ze stratą wschodnich rejonów. Takiego zdania jest doktor Katarzyna Pisarska z Europejskiej Akademi Dyplomacji. W jej opinii utworzenie strefy zdemilitaryzowanej na wschodzie kraju faktycznie odetnie Donbas od reszty Ukrainy

Strona rządowa i separatyści mają się wycofać, a oddzielać je będzie strefa buforowa o szerokości 30 kilometrów. W opinii doktor Pisarskiej dla Kijowa to cena ostudzenia konfliktu. Mamy do czynienia z zawieszeniem broni i uznaniem faktycznego stanu rzeczy na Donbasie. Dla Ukrainy to także zrzucenie odpowiedzialności za tereny opanowane przez separatystów na Władimira Putinia i Rosję.

Prawdopodobnie konsekwencją obecnego stanu rzeczy będzie włączenie Donbasu i Ługańska w obręb Federacji Rosyjskiej, ponieważ Rosja i tak będzie musiała w te regiony zainwestować ekonomicznie. Inwestowanie w obszar niebędący częścią Federacji Rosyjskiej nie ma sensu. Utrzymywanie takiego stanu jak w Abchazji i Południowej Osetii, gdzie panuje korupcja a poziom życia jest niski, nie może tu mieć miejsca, ponieważ Donbas zawsze był bogatszą częścią Ukrainy, a wojna go zniszczyła.

Obniżenie standardu życia spowodowałoby duże niezadowolenie mieszkańców oderwanych regionów. Biorąc pod uwagę poziom zniszczeń, ustabilizowanie sytuacji i ponowne rozruszanie lokalnej gospodarki będzie wymagało dużych nakładów finansowych, co w przypadku autonomicznych republik nie było by zbyt opłacalne. Niewykluczone jest jednak, że Rosja będzie utrzymywać zamrożony konflikt, który może trwać nawet dekady.

IAR/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Rosja | Ukraina | South Stream | Ukraina w UE | Gazprom
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »