Niemcy: Kopalnia odkrywkowa i nadzieja na "Heimat"

Chociaż Niemcy rezygnują z węgla, wciąż burzy się całe wioski, żeby uzyskać nowy teren pod rozbudowę kopalni węgla brunatnego. Ich mieszkańcy protestują.

Wioska Immerath w Nadrenii położona jest tuż obok kopalni odkrywkowej węgla brunatnego Garzweiler II, która wciąż jest w rozbudowie. Z tego względu wieś ma zostać wyburzona. Wcześniej kwitło w niej życie. Czynny był kościół i przedszkole, działał też klub sportowy. Dziś jest jak wymarła. W jednym z otwartych garaży widać porzucony samochód. Prace rozbiórkowe w Immerath już się rozpoczęły.

Ostatni mieszkańcy wioski musieli opuścić ją w 2017 roku. Od tego czasu stoi pusta; pomiędzy polami, cmentarzem i wielkimi koparkami koncernu energetycznego RWE, który od dziesięcioleci rozbudowuje odkrywkę Garzweiler II.

Reklama

W Nadreńskim Zagłębiu Węgla Brunatnego od zakończenia drugiej wojny światowej smutny los Immerath podzieliło wiele innych wsi. Ich wyburzanie trwa nadal. W ciągu najbliższych dziewięciu lat mieszkańcy kolejnych wsi będą musieli je opuścić. A potem przyjadą buldożery i zrównają je z ziemią.

Krajobraz po bitwie

- Te wymarłe wsie kojarzą mi się z wojną i ruinami zbombardowanych miast - mówi David Dresen z Kuckum. Jego rodzina żyje tu od pokoleń, mówiąc ściślej od 1862 roku. Należy do niej duże gospodarstwo o powierzchni 14 tys. metrów kwadratowych, wliczając w to ogródek warzywny.

Kuckum jest jedną z pięciu wsi, które do roku 2028 mają zostać opuszczone przez mieszkańców, żeby zrobić miejsce pod rozbudowywaną kopalnię. Jej właściciel, koncern RWE, zaproponował Davidowi i jego rodzinie działkę w nowym osiedlu domków jednorodzinnych o powierzchni 7 razy mniejszej niż należące do nich gospodarstwo. Z tego względu dobrowolne wyprowadzenie się z domu dla niego i jego rodziny "w ogóle nie wchodzi w grę".

- Tu jest nasz dom rodzinny, nasza ojcowizna, nasz "Heimat" - mówi David Dresen, który aktywnie działa w inicjatywie społecznej "Wszystkie wioski pozostaną", sprzeciwiającej się przymusowym wysiedleniom mieszkańców przez koncerny przemysłu węglowego i energetycznego. Niestety, wszystkie dotychczasowe akcje protestacyjne i skargi sądowe nie przyniosły spodziewanego rezultatu.

Czy węgla wystarczy, czy jest go za mało?

Wszystko to dodatkowo zwiększa oburzenie i wściekłość mieszkańców przewidzianych do wyburzenia wsi na koncern RWE i rząd Nadrenii Północnej-Westfalii. Tym bardziej, że w niedalekiej przyszłości Niemcy mają zaprzestać także wydobywania węgla brunatnego, co stawia pod znakiem zapytania sens dalszej rozbudowy kopalni Garzweiler II.

Z analizy Niemieckiego Instytutu Badań Gospodarczych wynika, że z kopalń, na których rozbudowę zezwolono wcześniej, uda się wydobyć ilość węgla w pełni wystarczającą na pokrycie potrzeb. To zaś oznacza, że burzenie nowych wsi nie jest konieczne. Mimo to w Nadrenii zamierza się przesiedlić jeszcze ponad tysiąc osób.

Zdaniem koncernu RWE, ta analiza została oparta na błędnych założeniach i nie odpowiada faktom, zwłaszcza w odniesieniu do ilości węgla przewidzianego do wydobycia. Poza tym niewłaściwie porusza temat przesiedleń mieszkańców wsi, które trwają już od dawna, a większość mieszkańców się z tym pogodziła. RWE stoi na stanowisku, że wstrzymanie teraz tego procesu byłoby krokiem nieodpowiedzialnym.

Premier rządu krajowego Nadrenii Północnej-Westfalii Armin Laschet, który niedawno odwiedził wioski przewidziane do wysiedlenia, powiedział przedstawicielom lokalnych mediów, że przesiedleńcom "należy udzielić większej pomocy" i że zamierza się tym zająć osobiście.

Barbara Oberherr z wioski Keyenberg do tej pory nie odczuła zwiększonej opieki ze strony władz. Poza tym, jak mówi, wcale jej nie potrzebuje, chce po prostu pozostać na swoim kawałku ziemi.

Prawie jedna trzecia domostw stoi już pusta

Historia jej rodziny sięga setek lat wstecz. Wszyscy od pokoleń żyli w Keyenberg. Najpóźniej do roku 2028 także tu wszystkie okna mają zostać zamurowane zanim pojawią się buldożery. - Dla mnie jest to nadzwyczaj emocjonalny temat. To, co z nami robią, z naszą małą ojczyzną i z naszą historią - mówi.

Na razie Keyenberg wydaje się zwykłą, spokojną wsią. Mało kto zauważa, że już dziś jedna trzecia domów stoi pusta. Barbara Oberherr wciąż ma nadzieję, że politycy zrozumieją w końcu, co znaczy dla ludzi konieczność opuszczenia rodzinnego domu. W nowym miejscu przesiedleńcy czują się nieswojo. Starsi ludzie szybciej tam umierają, bo nie dają sobie rady z sytuacją - dodaje.

Ona sama zamierza wyprowadzić się z Keyenberg dopiero wtedy, gdy nie będzie miała innego wyjścia - podkreśla.

Dziadek Davida Dresena podjął już decyzję. Nie zamierza przeprowadzić się ani do nowego osiedla domków jednorodzinnych, ani nigdzie indziej. Woli umrzeć niż opuścić ojcowiznę.

Redakcja Polska Deutsche Welle

Pobierz darmowy program do rozliczeń PIT 2018

Deutsche Welle
Dowiedz się więcej na temat: Niemcy | węgiel | kopalnie | górnictwo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »